Translate

sobota, 11 maja 2013

Opowiadanie. Rozdział 3.

"Żyj tak pięknie jak tylko potrafisz, żeby na końcu móc umrzeć"
Kiedy się obudziła, tarcza zegara wskazywała godzinę 8.06. Zaspała na pierwsze dwie lekcje. Ale na trzecią nie było jeszcze za późno. Powoli wstała z łóżka. Nie miała ochoty iść do szkoły. Zupełnie na nic nie miała ochoty. Chciała dalej leżeć w łóżku i wspominać słodkie chwile z Michałem. Ale niestety nadszedł ten dzień... Musi się z nim skonfrontować. Musi iść do szkoły i patrzeć na niego, jak klei się do innej. Z niechęcią wybrała jakieś ubrania z szafy i je na siebie włożyła. Nie poszła prostować włosów, tylko je uczesała i upięła w niedbałego koka. Wzięła torbę z książkami i poszła na przystanek. Autobus przyjechał i dotarła nim do szkoły. Gdy weszła do szkoły akurat zaczęła się przerwa. Usiadła na dziedzińcu przed szkołą i czekała na przyjaciółki, ponieważ wiedziała, że się tam zjawią. Przyszły po chwili.
- Hej Maleńka. - Edyta ucałowała Karolinę w policzek.
- No witam, witam. - Magda z uśmiechem powitała przyjaciółkę.
- Hej wam. - Karola zmusiła się do uśmiechu.
- Jak się trzymasz ? - spytała Edyta.
- Jakoś. Daje rade. Dzisiaj przynajmniej byłam w stanie wstać z łóżka i wyjść z domu. - odpowiedziała brunetka.
- Wiesz kim jest tamta dziewczyna ? - spytała delikatnie Magda.
- Wiem tylko tyle, że to jakaś blondynka z naszej szkoły. Nic więcej mi o niej nie wiadomo. Pewnie i tak jeszcze w tym tygodniu dowiem się co to za jedna.
- To Emila. Ta laska z równoległej klasy. - udzieliła odpowiedzi Magda.
- Achh... No tak... Ta wysoka, szczupła blondynka z wielkimi cycami. Mogłam się tego spodziewać...
- Nikt by się tego nie spodziewał Karolcia. Michał był w tobie zakochany po uszy, nie wiem co mu odwaliło. Tak nagle z dnia na dzień cię rzucił dla jakiejś pustej lali.
- Nie jest pustą lalą. Jest inteligentna. Chodzi do te (klasa technik ekonomista). - smutno odparła Karolina.
- Nie przejmuj się... Najwidoczniej nie był ciebie wart... - pocieszała przyjaciółkę Edyta.
- Tsaa... A może po prostu ja nie byłam warta jego ? Taka gruba, niska, brzydka... Taka NIEIDEALNA.
- Nie mów tak. Jesteś ładną dziewczyną i tylko głupiec by tego nie docenił. Poza tym ważniejsze jest wnętrze. A twoje jest piękne jak u anioła. - Magda również próbowała pocieszyć Karolinę.
Nagle z szkoły wyszedł ON. Trzymał za rękę Emilie i głośno się śmiał. W jego oczach dostrzegła błysk w oku. Ten który niegdyś pojawiał się tylko na jej widok. Karolina porywając torbę zerwała się z miejsca i szybkim krokiem pobiegła za szkołę. Usiadła pod murem i zapaliła papierosa. To dało jej minimalną ulgę. Zawsze gdy miała problemy paliła. Michałowi się to nie podobało, ale co jej tam. Teraz nie jest jego. Teraz może się zniszczyć, żeby on na nią patrzył i żałował co stracił. Kochała go, ale on tego nie docenił. Teraz on niech patrzy jak bardzo się starała, gdy była z nim. Wypaliła już połowę papierosa zanim znalazły ją przyjaciółki. Po policzkach ściekały jej łzy, mimo że nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. Bolało ją to, że widziała go z inną. Nie radziła sobie z tym. Niby była na niego cholernie wściekła za to co jej zrobił, ale jednocześnie bolało ją to, ponieważ go kochała. Dziewczyny w milczeniu odpaliły papierosy i również dużo z nich ciągnęły, jak gdyby w pośpiechu.
- Nie dam rady iść do szkoły. Nie, kiedy co przerwę będę widziała jego. Zrywam się. Idziecie ze mną ?
- Ja idę. I tak najważniejsze lekcje za nami. - przytaknęła Magda. Edyta chwilę się wahała, ale również się zgodziła. Dziewczyny pojechały na dworzec. Karolina od zawsze wiedziała, że tam jest główne siedlisko ćpunów. Chciała kupić tylko trochę trawki dla siebie i dziewczyn, żeby zapomnieć o problemach. Podeszła do dilera i kupił grama marihuany. Pojechały autobusem do centrum, a stamtąd piechotą do parku. Usiadły w małej altance i paliły weed z lufki. Poprawił im się humor. Śmiały się i rozmawiały o głupstwach. Kiedy nadeszła godzina o której powinny kończyć lekcje, pojechały do swoich domów. Karolinie została resztka narkotyku, którą wypaliła w domu. Lecz niestety tym razem humor jej się nie poprawił. Wręcz przeciwnie - zmusiło ją to do jeszcze głębszych przemyśleń na temat Michała i Emilii. Dziewczyna nie wytrzymała. Poszła do łazienki i z szafki z lustrem wyciągnęła żyletki. Poszła do pokoju, zamknęła drzwi na klucz i usiadła na łóżku. Chwilę się wahała, ale kiedy przypomniała sobie obraz szczęśliwego Michała i Emilii, zdecydowanym ruchem wykonała pierwsze nacięcie. Nigdy nie rozumiała masochistów, aż do teraz. Zrozumiała, że ból fizyczni koi ból psychiczny. Skupiła się na ranie i krwi, która z niej wyciekała. Jeszcze kilka nacięć. Krew delikatnie sączyła się z każdej z nich, gdyż nacięcia nie były głębokie. Odłożyła żyletkę i z zakrwawionymi dłońmi położyła się spać. Nadeszła pierwsza spokojna noc. Pierwsza, kiedy nie płakała przez sen i nie miała snów związanych z błękitnookim blondynem. Pierwsza naprawdę spokojna noc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak już się bierzesz za komentowanie, to niech to chociaż będzie sensowne .